Czy jako dzieci marzyliście o tym, żeby mieć furę pieniędzy? Fantazjowaliście, że kupicie wszystkie zabawki, domek dla lalek, samochód, zestawy lego, płaczącą lalkę i sterowany samochód dla brata? A rodzicom jeszcze przydałby się wielki dom z basenem, a babci bujany fotel, a dla psa buda-domek i zapas kości na rok, albo pięć? A może jeszcze jakiś szałowy samochód, domek na drzewie i żeby można było na szkolnej przerwie kupić wszystko, co się chce z pobliskiego sklepiku. Tak, to byłoby życie!
Ale czy na pewno?
Józek Burak ma to wszystko. Ma przebogatego tatę, nieskończoną ilość pieniędzy, gigantyczny dom, własny tor wyścigowy i samochód do ścigania się po nim. W ogrodzie jest basen, a chipsy lokaj podaje na srebrnej tacy. W zasadzie Józek mógłby jeść wszystko, na co ma ochotę, ale zazwyczaj je to, co akurat jest najmodniejsze i najdroższe, bo przecież tak robią bogacze. Jego dostatek przekracza nawet dziecięce fantazje. Niestety Józek wcale nie jest z tym bogactwem szczęśliwy. Okazuje się, że wyścig wcale nie jest wyścigiem, jeśli z nikim się nie ścigasz, że nie da się pogadać choćby z największym telewizorem świata, a jeśli nikt cię nie przytula, to przytulanie samego siebie sprawy nie załatwia.
I tak poznajemy Józka Buraka, chłopca wesołego, rezolutnego i prawie najgrubszego w szkole. Grubszy jest tylko „Buła”, czyli Bob. Bogatszy nie jest nikt. Cała szkoła to tzw.zwykłe dzieciaki i zwykli nauczyciele. Problemy też są dosyć oczywiste. No, może poza menu ze szkolnej stołówki, bo dania Pani Chochli przyprawiają o zawrót głowy i odruch wymiotny. Nie żartuję. Dania z borsuka, posypka z łupieżu i sos z kapcia podstawa oferty obiadowej.
Przygody Józka, a może raczej fragment jego życia, to fantastyczny obrazek społeczeństwa. Wśród bohaterów znajdziemy postaci o dobrym sercu, ale także osoby chciwe, smutne i zmęczone, a na koniec także głupie. Wszystko wplecione jest w fantastyczną opowieść o samotności, przyjaźni, miłości i wartościach, w tym także o wartości pieniądza. Bo bogactwo to nie zawsze pałace, czasem to tylko (i aż) możliwość pracowania na jeden etat czy zakup nowszego samochodu (niekoniecznie luksusowego). I ostatecznie bogactwo to możliwość przepośladkowania* do kogoś bliskiego i szczere przytulenie.
„Mały miliarder” (David Walliams, Dom Wydawniczy MAŁA KURKA) to książka niezwykle zabawna, napisana językiem lekkim, chwilami bezpośrednia i zaskakująca. Ma w sobie urok historii opowiadanej przez śmiesznego wujka i mądrość opowieści babci.
Sięgnęłam po tę książkę, ponieważ zainteresowała mnie okładka i tytuł. Ciekawa byłam, co takiego ciekawego można napisać o bardzo bogatym dziecku. Najpewniej będzie o rozpieszczonym bachorze i wrednym zachowaniu. I owszem, było. Tylko zupełnie inaczej niż się spodziewałam.
Polecam. Nie pożałujecie.
Aga
Inne książki Davida Walliamsa na naszym blogu:
*za autorem: pośladkować (czasownik) — przemieszczanie się w pozycji siedzącej wyłącznie za pomocą mięśni pośladków, dzięki czemu nie trzeba wstawać. Metoda preferowana przez osoby z nadwagą.
4 myśli w temacie “„Mały miliarder”. Dlaczego Wasze dziecko nie chce nim być.”