Dziś książka z serii, którą mój syn zna ze szkoły. Nauczycielka czyta im w wolnym czasie przygody młodego detektywa w ramach promocji czytelnictwa. I wcale się nie dziwię, Nate the Great to bardzo sympatyczna postać, a jego przygody, o przepraszam, sprawy są intrygujące.
Z okazji Halloween czytamy „Nate the Great and the Halloween Hount” (Marjorie Weinman Sharmat, ilustracje: Marc Simont, wyd. Yearling Book). Najpierw bohater. Nate to całkiem zwyczajny-niezwyczajny chłopak z sąsiedztwa. Zwyczajny, bo mieszka w zwyczajnym domu, zostawia mamie notatki, kiedy wychodzi na podwórko i ma kolegów i koleżanki jak każdy inny. Niezwyczajny jest dlatego, że jest lokalnym, dziecięcym detektywem i rozwiązuje pojawiające się w sąsiedztwie tajemnice. Tym razem Nate the Great musi pomóc koleżance, która prosi o znalezienie jej zaginionego kotka. Kot szedł z nimi na halloweenowy obchód po osiedlu, ale w pewnym momencie zniknął i nie udało się go odnaleźć. Nate pochodzi do zadania bardzo poważnie, śledzi kolejne kroki właścicielki, przeszukuje okolicę, odwiedza nawet nawiedzony dom, w którym spodziewa się znaleźć kotka, ale na to, gdzie ukrywa się zguba wpada dopiero po połączeniu kilku wskazówek…
Książka ma klimat Halloween, ma ciekawą zagadkę i nieoczekiwane rozwiązanie. To bardzo sympatyczna opowieść, napisana przystępnym językiem, w sam raz dla początkujących czytelników. Szczególnie, że z postaciami dzieci łatwo mogą się zidentyfikować. Mój siedmiolatek, przykładowo, doskonale rozumie upodobanie Nate’a do naleśników… 😉
Myślę, że jeszcze wrócimy do tej serii.
Aga